To była nasza najpiękniejsza Wigilia w życiu. Przeżyliśmy ją z Jasiem. Który mimo, że trochę posypiał – dał radę i uczestniczył z uśmiechem na twarzy. Zdarzyły się nam rzeczy niesłychane… i bardzo piękne.
Dotarło do mnie, że chociaż nasza historia opowiada losy Jasia… to tak naprawdę jest to piękna historia o Was – o nas – zwykłych ludziach- zwykłych polskich rodzinach…Sąsiadach… kolegach i koleżankach z klasy… a także po prostu wszystkich czyje serca poruszył los małego chorego chłopca.
Jeszcze raz opowiem bo to piękna Wigilia była… i wszyscy, którzy wzięli w niej udział będą o niej opowiadać przez całe życie. Bo cuda się zdarzają, ale nie aż tak często. A to był jeden z nich.
Mama włączyła tryb przygotowania do Wigilii- i cała rodzina uwijała się jak w ukropie, żeby zdążyć na 1600, kiedy miało się wszystko zacząć- a co najważniejsze o 1600 miał już przyjść Ksiądz Łukasz. W naszej Parafii Św. Zbawiciela w sobotę o 1800 – zaczyna się odpust- i tam tez wszystkie ręce zostały wezwane na pokład. Wiedzieliśmy, że nie zatrzymamy Księdza na dłużej. Z piekarnika wyskakiwały kolejne ciasta i pieczone schabiki i nadziewane karkówki- rozkładały się stoły i obrusy, małe wnusie Laura i Jaśmina rozkładały talerze i sztućce, Tata rozlewał do kieliszków czerwone wino z tegorocznych winogron- Laura czytała fragment Pisma Świętego- jako najmłodsza umiejąca czytać ma to teraz w swoich obowiązkach… – Mikołaj wpadł niepostrzeżenie i pod choinka nalazła się góra prezentów… aż nadszedł moment niechybnie zwiastujący bliską Wigilię- smażenie karpia- który po usmażeniu wędruje jeszcze do piekarnika z masłem- i jest najlepszy na świecie. Zapach Świąt wypełnił cały dom.
Janek, którego łóżko stoi centralnie między kuchnią a salonem- miał oko na wszystko- i co chwilę próbował kolejnych smakołyków. Pogoda się zepsuła… Warszawa, która miała przyjechać do pomocy rano jechała i jechała… Perfekcyjny plan zaczął nam się rozjeżdżać. Przyszedł Karol z Mamą Magdą, która upiekła wspaniałe ciasta – wpadł Sąsiad Grzesiek z piernikiem, ze skrzypcami przyszli Tomek i Franek… zrobiło się wpół do piątej…
Aż w końcu Jaśmina zadzwoniła dzwonkiem- i Tata wprowadził Księdza Łukasza.
Wszyscy na miejsca… Ksiądz – wspaniały wesoły człowiek… przywitał się – Jasiu z trudem ale dźwignął i podał rękę… Ksiądz Łukasz poprosił o Pismo Święte – i przeczytał nam o narodzeniu Jezusa. Nie wiedział z czego Laura się cieszy… ominęło ją tym razem czytanie. Pomodliliśmy się wszyscy – podzieliliśmy opłatkiem- Janek obcałowany, przytulony został przez całą rodzinę… i kumpli… Mama cała zapłakana… i ksiądz zaintonował Wśród Nocnej Ciszy… – zdziwił się, że cała rodzina głośno śpiewa… nikogo nie trzeba prosić. A najgłośniej Laura… Janek buzia od ucha do ucha… wydała się druga tajemnica naszej Wigilii- kto najgłośniej śpiewa ten wyciąga prezent. Bez patrzenia – na chybił trafił- najlepiej z zamkniętymi oczami. Ale dziwnym trafem – wielka paka w rekach Laury miała napis Laura… śledzik był znakomity, obowiązkowy łyczek wina z własnej winniczki… bo jak Biblia mówi do mężów – pij wino z własnej winnicy… barszczyk z uszkami- i Przybieżeli do Betlejem Pasterze… tu Jaśmina lat 4 znała refren i darła się wniebogłosy… Ksiądz miał już uśmiech od ucha do ucha… wygrała… zanurkowała pod choinkę i wyciągnęła torbę z napisem Laura… czasami przydaje się nauka czytania…
I w tej chwili ktoś zapukał do okna rozbłysły za oknem światła – i usłyszeliśmy Cichą Noc – graną przez orkiestrę dętą… psy się rozszczekały… otworzyliśmy drzwi na taras… i zaniemówiliśmy… w ogrodzie na łączce pod orzechem setki zapalonych zimnych ogni… w deszczu – w półmroku rozpoznałem twarze naszych Sąsiadów z rodzinami- śliczne buzie koleżanek Janka ze szkoły- poważne miny kolegów, Sąsiadów z ulicy, których mijamy całe życie, Przyjaciół, Mama Rafałka , który dzielnie walczy- znajomych i nieznajomych… nie da się opisać tego wrażenia… Kolęda śpiewana razem z tymi, którzy są świadkami naszego życia- których dzieci bawiły się z Jasiem, chodziły razem do szkoły… coś niesamowitego… Orkiestra akurat zmieściła się pod dachem werandy- grali pięknie- w świetle połyskiwały złote tuby, trąbki i puzony… Ksiądz wytoczył się do nas na taras i włączył się do śpiewania kolęd… śpiewaliśmy- płakaliśmy… co chwila ktoś do nas podchodził i nas ściskał i pocieszał- jesteśmy z Wami- trzymajcie się… przytulenie… jeszcze laurki dla Jasia… blacha ciasta… trwało to tyle ile 8 kolęd… – prosimy o jeszcze jedną… ostatnia… i światełka powoli zaczęły znikać z ogrodu. Podchodziliście do nas- i przytulaliście- a my beczeliśmy jak dzieci… / i teraz beczę kiedy to piszę/ Tak niepostrzeżenie jak weszli – po chwili zniknęli- zostawiając – jedno z najpiękniejszych wspomnień jakie będę miał do końca życia. Potem Mama Franka opowiedziała, że kiedy usłyszała orkiestrę- wyszła na taras- i razem z innymi sąsiadami z naszej ulicy podbiegła pod nasz dom. Cała droga wzdłuż naszego ogrodzenia wypełniła się Sąsiadami…
Kochani!!! Dziękujemy za wsparcie. Nie wiem jak to jest- ale ten ciężar, który wgniatał nas ostatnio już w ziemię- stał się nagle dużo lżejszy. Świadomość, że nie jesteśmy sami, że jesteście z nami w tym nieszczęściu- dźwiga nas z tego cierpienia i podtrzymuje. Przed nami najtrudniejszy czas… ale dzięki temu cudowi Bożego Narodzenia- Święta prawdziwej radości i nadziei – podnieśliście nas. To samo czuje cała nasza Rodzina.
Przez dłuższą chwilę- nie mogliśmy wydobyć z siebie słowa… wszyscy zapłakani… ksiądz nas wezwał do modlitwy… Janek przyjął Komunię Św. – ponieważ ma problem z przełykaniem- ksiądz Łukasz łyżeczką dał popić jasiowi wodę… to też była scena, która wryła mi się w pamięć tego dnia. Cała rodzina oprócz błogosławieństwa – otrzymała odpust. Pożegnaliśmy Księdza Łukaszu… wychodząc powiedział, że cokolwiek się stanie mam dzwonić… i nam pomoże. Bardzo nam już pomogłeś Przyjacielu.
Ponieważ pod choinką jeszcze piętrzyła się góra prezentów – wnuczki obsiadły dziadka i procedura ruszyła – kolęda karp prezent – kolęda grzybowa prezent… dzwonek do drzwi… nasza przyjaciółka Renia z Pielgrzymki do Częstochowy z przyjaciółmi – najpierw podarowały Jasiowi Misia wielkości dużego faceta- a potem z nami grali i śpiewali kolejne kolędy… tak nam się dobrze śpiewało, że Tomek z Frankiem- świetni wioliniści- wyciągnęli skrzypce i kolędy zostały zagrane na poziomie filharmonii- przepięknie- śpiewaliśmy i słuchaliśmy.. śmialiśmy się bo Franek powtórzył refren Gloria 4 x… prezenty spod choinki znikały… i było bardzo bardzo miło i wesoło. Janek na przemian śmiał się i spał. Raz Go tylko przyłapałem na bardzo smutnej minie i strumyczku łez… Janek… to dla Ciebie to wszystko… bo bardzo dzielnie walczyłeś… to do Ciebie oni wszyscy przyszli…
Wigilię zakończyło ogólne rozluźnienie- Franek Karol i Tomek siedzieli przy łóżku Jasia- i włączyli swoje pogadanki komputerowe- włączył się do nich Michał i Konrad… i podejrzałem minę Jasia… który nic nie mógł powiedzieć- ale widziałem, że jest szczęśliwy, że słucha żartów i głupot swoich kumpli… no i wspaniałe ciasta… beza Mamy Karola – znikała bardzo szybko, sernik jabłecznik… piernik Mamy…
Oczywiście najwięcej prezentów dostał Janek…jeszcze w dzień wigilii od przygotowań odgrywał nas dzwonek do drzwi i pomocnicy Mikołaja podawali kolejne paczki przez bramkę. W worku Mikołaja znalazły się m.in. piękne zdjęcie z dedykacją To Yasiek you are a hero, Ted Ligety, ciepłe pledy, śmieszna piżama, aniołki, laurki… i jeden, który wzbudził niedowierzanie chłopaków- filmik na YouTubie z osobistymi bardzo ciepłymi słowami i życzeniami od Gimpera.
Boże Narodzenie – najpiękniejsze święta na świecie… zaczęły się od tysięcy kartek od Was. Każda była jak modlitwa, żeby dla Janka Boże Narodzenie przyszło w tym roku szybciej.
Myślę, że ten największy kamień na świecie- który przygniata serce Janka- też stał się lżejszy- wczorajszego dnia… kiedy do jednego chłopca z Zielonej Góry – Jezus przyszedł trochę wcześniej… w końcu Bóg jest Wszechmogący!
Nie da się nie płakać. Cud Bożego Narodzenia w Waszej rodzinie dzieje się każdego dnia! Bo w obliczu takiego koszmaru ciagle jesteście pełni pokory i Wiary.
Dużo sił dla Was. Miłości i odwagi w tych strasznych chwilach. Ściskam z całego serca Jasienka. I Was wszytkich.
Jasiu jest bohaterem. Wysyłamy pozytywną energię z Australii. Czytając ten blog, ciarki czuję na całym ciele. Bardzo wzruszające.
Serdecznie pozdrawiamy!
Sylwia i cała Australia ?????