Pierwszy dzień po biopsji – jak to wygląda

 

Wieczór. Trudny dzień .Dzisiaj wiemy już więcej. Jasiu przypomniał sobie jak go usypiali. Wybrał smak …do wyboru miał czekoladowy , waniliowy i truskawkowy. Wybrał truskawkowy. Pani anestezjolog powiedziała za kilka minut zaśniesz. Nałożyli mu coś co Jasiu nazywa kapciem – na nos. O smaku truskawkowym.
Minęło 20 minut.. W tym czasie Jasiu już zdążył rozśmieszyć pielęgniarki opowieścią o swoim szczeniaku Dodżi…i nic. Znieczulenie nie działa. Fakt, że mocna głowa to cecha naszej Rodziny. Janek mówił, że z pokoju chirurgów zaczęły płynąć pytania…a pani anestezjolog coś nerwowo mówiła po niemiecku???
I widocznie musieli walnąć końska dawkę, żeby Jasiu zasnął.
No to potem nie mógł się obudzić. Wybudzanie trwało bardzo długo. Dlatego się naczekaliśmy. O 1430 go wzięli…a zobaczyłem go o 1900. Profesor w rozmowie ze mną powiedział, że Janek dostał dużo leków znieczulających. I akurat nie był zdziwiony, że Janek słabo kontaktuje podczas badania. Na intensywnej terapii musieli mu założyć cewnik. Kiedy dotarłem rano do szpitala wymamrotał do mnie..Tato nie spałem całą noc przez to świństwo… Niech mi to wyjmą. I zasnął. Ale rzeczywiście nie był to sen tylko taki półsen jak w malignie… Kto wybudzał się z narkozy to zna to zawieszenie między snem a rzeczywistością… Potem mówił że ta noc trwała bardzo długo …-a ty sobie poszedłeś.
Ja sobie poszedłem, a właściwie grzecznie mnie wyproszono o 2230 i o 0630 bylem z powrotem. Przed wyjazdem z Uniwersytet Spital znienawidzony cewnik na naszą wyraźną prośbę został wyjęty.
Dr Sabine wyściskała mnie kiedy dotarliśmy o 1100 do Kinderspital. Była bardzo zadowolona z przebiegu biopsji. Janek ciągle leżał nam brzuchu i mamrotał zamiast mówić. I został zbadany leżąc na boku.
Wielkie worki z płynami nad głową w obu dłoniach wenflon i plątanina rurek …Pikające maszynki nad głową.
Uzgodniono, że jeśli stan się nie polepszy to cewnik znów zostanie założony.
Lekarki wyszły… Trochę zmartwione. Bo wg Profesora operacja się udała i Janek powinien normalnie funkcjonować, a zespół powinien motywować go do samodzielnego wstawania picia i jedzenia pierwszej papki po operacji.

W końcu koło południa Janek się przebudził. Powiedziałem mu jaka jest sytuacja.
Zasnął kamiennym snem. Wielkie wory płynów kapały z kroplówek. I nagle Janek się obudził. Usiadł na łóżku i powiedział. Chcę iść do toalety. Przed chwilą nie mógł podnieść głowy. Z pomocą pielęgniarki dotarliśmy do celu. Pani musiała wyjść. Pierwszy sukces.
Następny… Chcę pić…Pół litra soku jeden po drugim…Chce jeść…Ok…duży talerz spaghetti zniknął w ciągu 10 minut. To go zmęczyło i padł na godzinę. I to był prawdziwy spokojny sen.
Następna toaleta już tylko z Tatą. Tato daj komórkę. Tato daj słuchawki…
Paczka żelków. Chcę Bounty. Ok..ale idziesz ze mną. Koło 1700 przeszliśmy przez cały szpital do maszyn z przekąskami. Maszyna połknęła wszystkie monety…a my z zapasem słodyczy i batonów obładowani wracaliśmy na oddział. I w tym momencie spotkaliśmy młodą sympatyczną lekarkę, która widziała Janka z rana. Przebiegła koło nas. Nagle stanęła wróciła się i z szeroko podniesionymi brwiami krzyknęła: to Ty..???.niewiarygodne!!! I uśmiech od ucha do ucha…super!!! Brawo…I dopiero pobiegła dalej.
Wieczorem Janek już siedząc na łóżku obdzwonił Mamę i siostry. Zjadł dobrą kolację. Pożartował z pielęgniarką… Przeczytaliśmy dwa rozdziały Znaczy kapitan…i idzie spać.
Wszystko jednego dnia. Od ledwo żywego do prawie zdrowego. Zobaczymy jak będzie jutro.
Ale jestem dobrej myśli.
To są moje najlepsze urodziny:)
Bo mam świadomość jakie ryzyko nad nami zawisło. W końcu to dziura w głowie i igła w pniu mózgu.
Dzięki Bogu jest Ok.

Tags: No tags

One Response