Ostatni dzień naświetlań – dziękujemy naszym pięknym aniołom!

Dziś ostatnie naświetlania. Janek czuje się lepiej- lepiej mówi i chodzi… chociaż nadal woli jechać na wózku (którego nie chce) niż maszerować po korytarzach Centrum Zdrowia Dziecka. Ostatnia dawka… więcej nie wolno… Już przyjęcie tej dawki wiązało się z ogromnym ryzykiem. Każdy kto oglądał serial Czernobyl wie, że z promieniowaniem nie ma żartów.
Na szczęście wygląda na to, że wszystko jest OK. Efekt tych naświetlań zobaczymy w miarę schodzenia obrzęku. Wczoraj doktor prowadzący zapowiedział nam, że zespół lekarzy chce nas poobserwować i musimy zostać przez weekend. Babcia Krysia musi sobie poradzić z Dodżi… a mają już siebie nawzajem chyba serdecznie dość:))) Dodżi psoci jej strasznie- a potrafi być złośliwa… bo jest bardzo inteligentna.
Czyli nie jedziemy do domu- jeszcze parę dni… rozumiemy to – w zasadzie powinniśmy się cieszyć- ale każdy kto był dłużej w szpitalu wie- że z każdym dniem DOM wysyła coraz silniejsze fale magnetyczne i ciągnie do domu…
W tym czasie po kolei będą odstawiane leki przeciw obrzękowe.Do domu będziemy mogli pojechać, kiedy zostaniemy odłączeni od kroplówek.
Za 3 tygodnie rezonans- i zobaczymy co w głowie się wydarzyło. Ale na twarzach lekarzy widzimy uśmiechy… Janek – oblatywacz nowego samolotu wylądował szczęśliwie. Jeśli nastąpi poprawa i guz się cofnie- będzie to ogromny sukces polskich lekarzy. I nadzieja dla innych dzieci. Udowodniliśmy, że w uzasadnionych przypadkach możliwe jest przeprowadzenie trzeciej radioterapii która ratuje życie dziecka.
Ja mówię Jankowi, że wszedł na Mount Everest i tego już mu nikt nie zabierze. Zrobił to jako pierwszy. Dla siebie- ale też dla innych.

Janek dzisiaj podziękował naszemu Aniołowi Dr Marzannie Chojnackiej – podziękowania nastolatka są szorstkie… ale Pani Doktor wyściskała go ze wszystkich sił. My wiemy jaką wielka odpowiedzialność bierze na siebie lekarz decydując się na niestandardową procedurę. Ale też wiemy dlaczego zaproponowała właśnie nam taką szansę- Janek świetnie zareagował na dwie poprzednie radioterapie. Jego guz boi się promieni – Janek ma bardzo dobre wyniki krwi – jest silny… a przede wszystkim ma wolę walki. I co najważniejsze była to jego własna świadoma decyzja. Wiedział na co się decyduje. Była duża szansa na to zwycięstwo. I jest zwycięstwo. Nic złego się nie stało. Naświetlania przebiegły bez większych powikłań. Kryzys został szybko opanowany. Teraz tylko musimy poczekać zanim zobaczymy w rezonansie jaki był efekt. Wnioski wyciągną lekarze. Mamy nadzieję, że dla wielu dzieci oznaczać będzie to samo co dla Jasia- poprawę w beznadziejnej sytuacji nagłej wznowy.
A poprawa to czas… bezcenne sekundy, chwile, godziny, dni, tygodnie, miesiące… życia.
I za to mogliśmy dzisiaj Pani Doktor podziękować – za złote odważne serce… i Pani Gosi, która układała Jasia przed wjazdem do wielkiej machiny naświetlającej… i całemu odważnemu zespołowi wspaniałych ludzi z Wawelskiej – Instytutu radioterapii imienia Marii Skłodowskiej Curie- Jej też za każdym razem dziękujemy. Bo to ona odkryła zjawisko promieniotwórczości – opisała je – i ona uzbierała na pierwszy gram radu dla Polaków- jest wynalazcą i twórcą radioterapii i to ona ufundowała ten Instytut na Wawelskiej w Warszawie.
Wspaniali lekarze kontynuują jej dzieło i jej pracę- szukając nowych procedur ratujących życie…
A my bierzemy te nasze bezcenne sekundy i staramy się je wypełnić miłością po brzegi. Jesteśmy z Jasiem, dla Jasia, obok Jasia- jak najbliżej… razem.

Będę to powtarzał … czas jaki tu mamy na Ziemi jest tylko na miłość – na nic więcej. Niech go nikt nie marnuje na nic innego.

Ktoś szuka cudów??? Znów się nam wydarzył… Janek wygrał kolejną walkę – dziękuję wszystkim, którzy nas wspieracie, którzy z nami i za nas się modlicie. Podoba mi się stwierdzenie, że Bóg kocha sercami ludzi- i chce być kochany przez miłość do ludzi – czujemy tę miłość wielu ludzi. Taką konkretną – namacalną – prawdziwą – nie na pokaz. Nie opartą o słowa – ale o to co się robi. Odważną miłość lekarzy, która także oznacza podjęcie bardzo trudnej decyzji o zaryzykowaniu nowej procedury medycznej… w sytuacji, która wydaje się już bez wyjścia. Czułą miłość Pań pielęgniarek, które zmieniają opatrunki żartując i pocieszając nawet wtedy, kiedy dziecko pod kroplówką ledwo zipie. Wesołe żarty kierowców karetek, którzy pędzą przez Warszawę na sygnale – rekord 12 minut – trasą, którą według nawigacji pokonuje się 40 minut…przyjaciół i rodziny, którzy opiekują się naszą niedowidzącą Babcią w domu oddalonym o 500 km. I tym wszystkim, którzy nas wspierają także materialnie… konto Fundacji zapełniły odpisy z 1 % – możemy walczyć – nie musimy się martwić o środki.

Słowo dziękuję to za mało… kochamy Was… i to nas trzyma i daje siłę do walki.

Tags: No tags

Comments are closed.