Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnijcie prawo Chrystusowe.Gal 6, 2
Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. 35 Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali». J 13,34-35
Jest takie brzemię na świecie najtrudniejsze do uniesienia dla człowieka- kiedy umiera dziecko. Zarówno w tym wymiarze duchowym, ale także fizycznym… kiedy dziecko przez pół nocy trzeba nosić na rękach, bo tylko wtedy nie płacze, kiedy trzeba je wsadzić i wyjąć z wanny- umyć, ubrać, rozebrać… kiedy trzeba posadzić, położyć, wstać… a ciało jest coraz bardziej bezwładne… to cierpienie przechodzi na matkę, ojca, brata, siostrę, pielęgniarkę, każdego, kto stanął na tej drodze krzyżowej i z odruchu serca rzuca się do pomocy.
Krzyż rodzin z onkologii dziecięcej jest bardzo ciężki- nie będę pisał, że najcięższy – bo każdy krzyż jest ciężki- mówi się , że na miarę do udźwignięcia… ale wagą się różnią na pewno- i przychodzi taki moment w życiu człowieka, że musi go dostać i udźwignąć. Zapewniam Was, że ten z VII piętra Centrum Zdrowia Dziecka jest ogromny, wielki, żelazny- na pierwszy rzut oka nie do uniesienia. Dźwiga go małe dziecko- noworodek- dwulatek, czterolatek… siedmiolatek… nastolatek… a przy nim Matka i Ojciec. Zatroskane pielęgniarki… mądrzy lekarze… wolontariusze… pani psycholog… ksiądz z Jezusem… Unosimy jakoś i ciągniemy po ziemi…
Przy tym krzyżu nie do uniesienia… zebrała się Was armia do pomocy… dzięki Wam trafiliśmy do najlepszych lekarzy na świecie. Na konto Jasia trafiły tysiące wpłat…To samo dzieje się teraz ze zbiórkami Franka, Kuby, Oskara, Zosi… kiedy dziecko umiera – rodzice pozostałą kwotę wpłacają na konta innych dzieci walczących. Bo my chcemy pokonać tego smoka, który zabrał nam dziecko. Żeby przestał w końcu zabijać nam dzieci!!!
Wspieracie od lat rodziców – przez Fundacje prowadzone przez dobrych ludzi- przez siepomaga- zbiórkę internetową… /mój ulubiony anonimowy pomagacz 10 zł…/ organizujecie festyny z nami – dla nas – skrzykujecie się w szkołach- w sąsiedztwie – spływa materialne wsparcie… i to duchowe wizyta, uśmiech, przytulenie, co slychac?– codzienne- złożone z najprostszych gestów- dzwonek do drzwi- upiekłam ciasto drożdżowe- koszyk grzybów – zupa w słoikach… słoiczek dżemu, koperta i parę groszy… to jest podana dłoń… która wspiera i podnosi.
Świąteczna kartka dla Jasia… przyszło już ich kilka tysięcy- to wasze serca i ręce. Bo przecież nad każdą kartką pochyla się rodzina dziecka, które ją wykonuje- nauczycielka… bo uczycie empatii, współczucia, dobra.
W te Święta, które chcą zdążyć do Jasia przyjść… jego największe dziecinne marzenie każdego roku – jego i innych polskich dzieci… święto miłości- święto radości – święto prezentów – święto rozśpiewane kolędami- rozświetlone światłami choinki – święto uśmiechów, gwaru rodzinnych rozmów, żartów, spotkania dzieci … święto rodziny- tej naszej bliskiej i tej Świętej- świętującej narodziny dziecka… ta radość która tworzy cementuje napełnia szczęściem… każdy dom… i cały świat nas ludzi.
Mamy wrażenie, że z nami świętuje cała Polska… nie ta dziwna, pełna wzajemnego tak niepolskiego hejtu, oficjalna z ekranów telewizorów- ale właśnie ta prawdziwa- ze szkół , parafii, Internetu- miejsca- w którym człowiek ma prawo wyboru rzeczywistości, w jakiej chce się znaleźć… i ta prawdziwa cała Polska stawiła się do pomocy w dźwiganiu tego jasiowego krzyża z onkologii dziecięcej. Z szacunku do walki jaką Jasiu stoczył w obronie życia. Swojego, ale też wszystkich dzieci na oddziale.
Nasz Pan… kiedy już wniósł swój Krzyż na Golgotę- został na nim ukrzyżowany- zamęczony i umarł. Zmartwychwstał i uratował świat… od zła i nienawiści- upomniał się o godność każdego człowieka i najważniejsze jego prawo – do miłości. Miłość potrzebuje czasu. Chociaż trochę- żeby spełniło się życie naszego dziecka. My o czas walczymy na tym oddziale. O każdą sekundę. Za każdą oddajemy wszystko. Chciałbym, aby ofiara Jasia, którą nasza społeczność zauważyła- a który cierpi tak samo jak tysiące dzieci na tym oddziale przed nim – również wniosła w świadomość naszej społeczności – Polski – że coś jest nie tak… że to Polska powinna pomagać w tej walce bardziej- skoro przy każdym dziecku dzieje się to samo… wielkie zbiórki- walka lekarzy rodziców i dzieci o dostęp do najnowszych terapii – szukanie ratunku za granicą, walka o rzecz wydawałoby się oczywistą- o chęć polskich lekarzy do współpracy z najlepszymi ośrodkami na świecie… My to przynosimy za każdym razem… kontakty z najwybitniejszymi profesorami… zaproszenia do wspólnych działań… To nie są nasze pieniądze- to są Wasze pieniądze- z Waszej zbiórki – to wyście umożliwili, że nasze dziecko trafiło do najlepszego szpitala na świecie- to wszyscy Polacy się zrzucili na konsultacje z wybitnym Profesorem z USA… My – rodzice – nie powinniśmy nigdy w Polsce usłyszeć od polskiego lekarza- nie da się- skoro na tym samym sprzęcie gdzie indziej sie udaje… Tu jest wizytówka do profesora… wystarczy zadzwonić i skonsultować…nie mam na to czasu – nie będzie konsultacji przez Internet z profesorami z Zurychu… To jest niepojęte!!! My ratujemy życie naszych dzieci. Przy każdym powinno zostać zrobione wszystko co w ludzkiej mocy. Polska powinna bardziej się włączyć w ratowanie swoich dzieci!!!… Jesteśmy pewni, że Królowa Polski tego sobie życzy. Bo na klęczkach przed Nią błaga o każde dziecko cała Polska każdego dnia. Pojedźcie kiedyś zobaczyć kaplicę w Centrum Zdrowia Dziecka i modlące się tam matki na kolanach… ich łzy płynące po policzkach… kapiące na posadzkę… spadają z takim hukiem, że całe Niebo się trzęsie… każdą z nich wspiera codziennie tysiąc dobrych ludzi – znajomych i nieznajomych… tak jak nas.
Ta Polska zwykłych ludzi- dzieci – znajomych – rodzin – bombarduje Niebo modlitwami. Wierzymy, że nasz Janek – wspaniały, wesoły, silny sportowiec- szermierz- twardziel… dostał misję – i wypełnił ją do samego końca. Najtrudniejszą, niebezpieczną – za która zapłaci najwyższą cenę. Stał się bohaterem dla dzieci z oddziałów onkologii i dla Was, którzy śledzicie naszą historię… Polsko – pomóż. Bo my rodzice nie udźwigniemy sami tego krzyża walki z guzami mózgu. My powinniśmy być przy dzieciach.
Bombardujemy niebo
with
no comment