Jednak wtorek

Mamy ostateczne potwierdzenie – w poniedziałek Jasiek musi się zgłosić do szpitala w Zurychu a we wtorek odbędzie się zabieg. Żeby nie było za nudno nasza ukochana Babcia dzień później ma operację w Zielonej Górze. Jaśkowi ze stresu dzisiaj rano kręcimy się w głowie, cała rodzina ma za sobą niespokojną noc. Dziękujemy za wsparcie. Mamy nadzieję, że końcówka marca będzie spokojniejsza i przyniesie same dobre wiadomości.

Natalia

To był szalony dzień… do południa czekaliśmy na informację z Zurychu. W końcu Tiffany ze szpitala przysłała informację – macie być w szpitalu w poniedziałek. Uff… Mama Gosia od rana nas pakowała… już o 10tej byliśmy w pełni przygotowani a walizki gotowe. Szykował się niezły maraton o 15:30 pociąg do Warszawy, 07:30 w poniedziałek samolot, o 10:30 szpital w Szwajcarii.
Stop, jednak zmiana planów. Całą rodziną usiedliśmy znów do komputera. Ula w Szwecji a w Warszawie Michał z Natalią- na wszelkie sposoby sprawdzali połączenia. Mieliśmy dużo wątpliwości czy Jasiek może lecieć samolotem. W końcu wygrała koncepcja pociąg. Jedziemy z Zielonej Góry i po dwóch przesiadkach wysiadamy w Zurychu.

Wczoraj wieczorem czytaliśmy na stronie szpitala poradnik jak przygotować dziecko do biopsji. Co można, a co niemożna, dodatkowo wysłaliśmy kolejny tasiemcowy mail z pytaniami do Zurychu, do Kolonii, do Koenigstein. Chcieliśmy wyjaśnić co z lekiem ONC201, czy powinniśmy wziąć zaplanowaną dawkę? Jaka dieta? Mama Frania przysłała nam artykuł z Bostonu o biopsji- na 53 badanych przypadków 50 jest bez żadnych powikłań. Koleżanka z forum rodziców uspokoiła nas, spokojnie możecie wracać pociągiem,  nie musicie jechać samochodem.
Powoli wszystko układa się w całość. Jeszcze czekamy na telefon w sprawie noclegu i wszystko będzie pozapinane.

My w poniedziałek do Zurychu- Babcia w środę na operację do Sulechowa pod Zieloną Górą.

W domu tymczasem mamy nieoczekiwany zwrot akcji! Do tej pory to Dodżi ganiała za Tytusem starym jamnikiem i 11 letni pan jamnik  miał przechlapane. Dodżi lubi miętolić jego kłapciate uszy i łapać za ogon. On warczy i wścieka się. ale jest za wolny, żeby ukarać sprytną psotnicę. Dodżi wykrada mu kąski z miseczki. I to on po chwili pyskówki w końcu dawał nura pod kanapę, gdzie Dodżi już się nie mieści.  Nagle sytuacja się odwróciła. Starszy pan z siwymi łapkami zgłupiał . Dodżi ma 6 miesięcy, ale chyba wiosna jakoś zapachniała Tytusowi i to Dodżi teraz musi się chować przed zalotami dziadka jamnika. Zaczęła sie pierwsza rujka i Mama p zabrała się za szycie gatek, zgodnie z instrukacjami ze strony dla hodowców. Tylko tego nam jeszcze brakowało. Mama złapała delikwenta i wywaliła na ogródek i tak się skończyły amory, ale chyba na wszelki wypadek Dodżi zostanie ubrana w majtki.

Dodżi jest podpadnięta u Taty. Zjadła pół metra kabla od domofonu tak, że z ziemi wystawał tylko 3 centymetrowy kawałek przewodu. Nie mogliśmy przez kilka dni wchodzić przez bramkę do domu i trzeba było odsuwać bramę garażową. Trzech elektryków na widok strzępów instalacji- poddało się po godzinie medytacji…panie – tu trzeba ryć ściany i kłaść nową instalację, ale na szczęście czwarta ekipa okazała się ekipą prawdziwych złotych rączek. Naprawione. Po wyjściu majstrów Dodżi przystąpiła do inspekcji nowej instalacji.Tylko refleks Taty uratował druty przed siekaczami ostrymi jak sekatory. Teraz wszystko jest przywalone deskami i kamieniami i na razie działa.

Charakter Dodżi pasuje do rodziny, nie odpuszcza. Nawet jeśli się jej czegoś zabroni, na przykład kraść doniczki ze szklarni i zamieniać je w kawałki pogryzionego plastiku, to mimo, że się uratuje, wyrwie z pyska i powie 50 razy nie wolno to Dodżi po jakimś czasie będzie z nową ukradzioną nie wiadomo kiedy doniczką w pysku w bezpiecznej odległości ciamciać następną. Oczywiście całą operacji Dodżi przeprowadza z miną – i co mi zrobisz? I kto postawił na swoim?!

Mama Gosia jest zachwycona pieskiem. Dodżi daje się tresować i już dużo umie. Oprócz standardowych komend typu: łapa, siad, leżeć, cześć, potrafi przynieść orzech podkradziony z kosza i dać go do rozłupania. Jasiu też zachwycony, Dodżi jest w nim zakochana i łasi się do niego. Wszystkich gryzie zębami, ale Jasiu jest do lizania. Dlatego musimy zamykać na noc drzwi do pokoju Jasia, inaczej w środku nocy budzi go lizanie po nosie.
Babcia też zachwycona, Dodżi przychodzi z zabawką w pysku do Babci i Babcia 100 razy rzuca jej gumową kość, dzięki temu obie są zachwycone.
Ma na pieńku tylko z Tatą i kocicą. Kocica do tej pory dominowała każdego psa. Psy sąsiadów z pełnym respektem trzymają się z daleka, kiedy majestatycznie idzie przez sam środek ich podwórka. Na widok Dodżi Bazylia zamienia się w nastroszoną kulkę a Dodżi bez żadnego szacunku miętoli ją jak starego pluszaka, do momentu kiedy w końcu kocica ucieka sprintem na drzewo albo na płot.

Nie lubisz jej – ale głaskałeś – widziałam- mówi Mama

Bo podeszła mi akurat pod rękę – mówi Tata- ale następnym razem uduszę…

Nagle dzwonek do bramki. To sąsiadka Ania z Emilką okazuje się, że klasa Emilki zrobiła kiermasz dla Jasia. To klasa szósta B zebrała się na bilety do Berlina. Na dalszą drogę do Zurychu brakującą kwotę dołożył salon kosmetyczy Marzena, ten koło Kościoła. Nie pierwszy raz…

Dziękujemy złote serca z Zielonej Góry i Warszawy. Dziękujemy wszystkim którzy pomagają nam nawet nas nie znając!  Nasze Anioły czuwają, niczego nam nie brakuje.

O 17:00 dotarliśmy do Kościoła, jak zwykle trochę spóźnieni.

Z prochu powstałeś w proch się obrócisz. Jasiu szedł przede mną. Dobry Jezu… daj mu życie…Nie jestem godzien abyś przyszedł do mnie – ale powiedz tylko Słowo… Potem Komunia Św.. w intencji Nicoli, Frania i Jasia…całej naszej gromadki rodziców i dzieci z tą straszną diagnozą – Boże wskaż nam drogę i ratunek !!!
Kolejka do Komunii Św.- idziemy powoli obok wizerunków Matki Boskiej… Ostrobramskiej Częstochowskiej… Jan Paweł II – czuję ich wzrok… Nikt lepiej nas nie rozumie…

Proszę Was Przyjaciele o modlitwę za nas… Znów mamy trudny moment. Potrzebna jest ta wiara, która przenosi góry.

 

Tata Marek

 

Tags: No tags

One Response