Ekipa z podwórka

Jak byłam mała to sąsiad Zbyszek zawsze naprawiał mi rower. Wtedy też skrycie podkochiwałam się w jego synu – Grześku, był wysoki, wysportowany i zabójczo przystojny. Był też jakieś 10 lat ode mnie starszy, więc zasadniczo nie miałam szans. Michał i Ula mieli swoją bandę, bawili się z Bartkiem i dziewczynami od Anderszów. Wszyscy razem zaliczaliśmy pierwsze zdarte kolana czy lądowanie w strumyku w zimie po szaleńczym zjeździe z górek (tam gdzie mama nie pozwalała). Lata mijały, Grzesiek ożenił się z Anią, którą wszyscy szybko pokochaliśmy, a na świecie pojawił się ich syn Wiktor, który przeszkadzał mi w nauce do matury. Jak wyjechałam na studia to Grześka i Anię widziałam tylko na święta, gdy machaliśmy sobie zza płotu. Wszyscy pozakładaliśmy rodziny i wyjechaliśmy z Zielonej Góry, a na Dolinie Zielonej (bo tak nazywa się ulica przy której mieszkają nasi rodzice), czas się zatrzymał i wciąż można podpatrzeć jak sąsiedzi robią razem grilla albo malują razem płot i piją flaszkę. 
Grzesiek odezwał się do mnie na facebooku niedługo po tym jak dowiedzieliśmy się o chorobie Jasia.

Nic się nie martw sąsiadka. Zbierzemy kasę na leczenie Jaśka, razem ze znajomymi organizujemy maraton zumby, a Ty będziesz tańczyć w pierwszym rzędzie!


Jak powiedział tak zrobił. W ostatnią sobotę w Zielonej Górze odbył się festyn z maratonem zumby. Sam maraton poprzedziło masę atrakcji takich jak występ magika, pokaz pierwszej pomocy, atrakcje dla dzieci takie jak nauka robienia ogromnych baniek mydlanych, czy zabawy z animatorami, mecz piłki ręcznej, pokazowe walki szermierczej (Jasiek tez walczył!) czy nawet pokaz grupy tanecznej. Na miejscu można było także zjeść pyszne ciasto upieczone przez naszych sąsiadów i pograć na PlayStation albo Nintendo! Ja opiekowałam się fantami, które można było wylicytować na miejscu, a tych fantów to była cała masa! Największą furorę zrobiły ręcznie robione maskotki (pani Agnieszko – dziękujemy!), wielka bitwa rozegrała się także o rower. 
Dzięki sponsorom każdy uczestnik maratonu zumby otrzymał pakiet startowy w którego skład wchodził worek, bidon, ręcznik, butelka wody, bilet na zastal i bilet na fitness! 
W tym samym czasie zaczęłam dostawać zdjęcia od przyjaciół z całej Polski, okazało się że akcja #wszyscy za Jasia odbywała się w tym samym czasie w Warszawie, Puszczy Białowieskiej a nawet na samym szczycie Rysów. 

W organizacji festynu zaangażowali się nie tylko przyjaciele Ani i Grześka, ale także dziewczyny  od Anderszów – minęło tyle lat, że nawet ich nie poznałam…Poza Grześkiem organizacją zajęli się także Irina Brovko i jej fundacja Lyada, która była odpowiedzialna za stronę prawną i finansową oraz Beata Drzewiecka- Zielińska z Morelowa 34 Fit and Dance, która zajęła się organizacją maratonu ZUMBY. Poza tym na miejscu stawiła się mocna ekipa z BNP Paribans, a nawet Dzik Wsadzik (oficjalna maskotka Stelmetu). 

W czasie festynu pojawiło się wiele znajomych twarzy. Nasi sąsiedzi, znajomi ze szkoły, znajomi rodziców – staraliśmy się wszystkich uściskać i podziękować za przyjście. Usłyszeliśmy wiele słów wsparcia, a Jasiek dostał całe naręcze laurek z życzeniami powrotu do zdrowia. 

Następnego dnia Jasiek już był w drodze do Kolonii, a my już na wylotówce do Warszawy. Wtedy przyszła wiadomość od Grześka – zebraliśmy dla Jaśka około 30 tysięcy złotych!!!
Wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni i plątaliśmy się w podziękowaniach i słowach wdzięczności.
Na co Grzesiek miał tylko jedną odpowiedź:
Wszyscy za Jaśka!
Tags: No tags

Comments are closed.