Jest moc! O duchowej walce o zdrowie Jasia!/ There is a power! About spiritual fight for Jasius health!


W dzisiejszą Niedzielę rodzice zabrali Jasia i babcię na mszę do Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie. Opowiadali, że było naprawdę pięknie, do tego udało im się zwiedzić barokową bazylikę, która w tym roku obchodzi swoje 350-lecie. Na blogu dzisiaj szczególny wpis, bo o duchowej walce za zdrowie Jaśka. Dziękujemy za każdą modlitwę i każdą myśl, która płynie w jego stronę. No i brawa dla naszego taty, Marka, który wszystko tak pięknie opisał 🙂 

„Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.” Ignacy Loyola

Walcząc o zdrowie Jasia poruszamy ziemię (o tym jest nasz blog) i niebo, o czym chciałbym tu napisać.

Cierpienie jest jak dzwonek który wzywa do modlitwy. Każe nam się zatrzymać i zapytać co dalej. Do kogo możemy się zwrócić? Zwracamy się do lekarzy, którzy robią co mogą i tyle ile potrafią, ale jest też moment, kiedy mówią: nie wiem co robić. Koleżanka, która jest wspaniałym lekarzem nakrzyczała na mnie:

– Nie wolno ci tracić nadziei, medycyna nie wie wszystkiego. Zawsze jest nadzieja na cud.

O tym mówiła także Pani Monika, lekarka prowadząca Jasia w Centrum Zdrowia Dziecka.
Modliliśmy się od samego początku. Nasze życie pełne jest wysłuchanych modlitw. Kiedy Jasiu miał 4 lata,  Mama zachorowała na raka piersi. Były to bardzo trudne momenty. Klęczeliśmy w kościele Św. Zbawiciela w Zielonej Górze i prosiliśmy. Jasiu lubił podejść do ołtarza z trzema wizerunkami Matki Boskiej i klękał na klęczniku, sam z własnej woli, a z dziecinnego serduszka płynęła najszczersza modlitwa, która została wysłuchana. Potem, kilka lat później mieliśmy kolejny alarm. Mama była przygotowana do poważnej operacji. Znowu się gorąco modliliśmy i chirurdzy po rozpoczęciu operacji nie znaleźli nic. Mama jest zdrowa.

Dlatego, kiedy straszna diagnoza Janka dotarła do naszych przyjaciół – do Nieba popłynęła modlitwa z wielu zatroskanych serc. Wujek kapitan statku- dał na Mszę na Barbados – bo tam akurat byl.

 Katecheta Janka opowiedział, że kiedy był w Kaplicy Grobu pańskiego w Jerozolimie i wychodził z żoną z Grobu Pańskiego- spytał 
– pomodliłaś się za Janka? 
-Tak. 
-Ja tez
 Przywiózł mu stamtąd różaniec z drzewa oliwnego- który Jasiu cały czas ma przy sobie.



Od przyjaciół dostaliśmy olej i modlitwę do Św. Charbela,  który ma moc uzdrawiania.

Mój kolega z Florydy przysłał mi koronke do Św. Judy, którą odmawiali podczas własnego nieszczęścia i wszystko skończyło się dobrze. Wszyscy przyjaciele oprócz pomocy materialnej i wsparcia w działaniach medycznych,wspierają także naszą wiarę i nadzieję.

Msze o uzdrowienie Janka odbyły się w kościołach w Starym Kisielinie, Chynowie i w Św. Zbawicielu. Na Mszę o uzdrowienie do Św. Ducha w Zielonej Górze pojechała Babcia Krysia, kiedy już byliśmy w szpitalu na chemii. Modlitwę prowadził wtedy Marcin Zieliński, którego modlitwy już wielokrotnie pomogły ludziom aby modlitwa o uzdrowienie dotarła do tego, który uzdrawia.  

Msze misyjne Jasiu dostał w prezencie od Dominiki, swojej ukochanej chrzestnej.

Moj kuzyn Czarek który jest zakonnikiem i studiuje na Akademii Papieskiej w Rzymie modlił się o Jasia przy grobie Jana Pawła II,  jego patrona.

Wiemy też, że mała Luiza modli się codziennie o Jasia z Wiktorem, kolegą z klasy. Jasia kuzynki i kuzyni, znajomi i nieznajomi, rodzina z całej Polski, przyjaciele z mediów społecznościowych, koło modlitewne Cioci Janki z Krakowa…

Po powrocie z chemioterapii nasz dom odwiedzili nauczyciele ze szkoły Jasia, którzy  pomodlili się z nami. Modlili się z nami też przyjaciele z kościoła zielonoświątkowego. Szykowaliśmy się wtedy do naświetlań ze świadomością, że pierwsze dni radioterapii niosą ze sobą bardzo poważne, śmiertelne zagrożenie. Nasza Ciocia Arleta poprosiła proboszcza  z parafii w Drzonkowie o udzielenie sakramentu namszczenia chorych. Przyjechał do naszego domu i odprawił Mszę Św. i Janek przyjął namaszczenie chorych. To wtedy poprosiłem na Facebooku wszystkich o modlitwę i Jasiu przeszedł ten trudny moment z trudem ale cały a potem już było z górki.

W międzyczasie ja spotkałem się ze znajomymi, którzy dali Jasiowi swoją najcenniejszą rodzinną relikwię, kopię obrazu matki Boskiej Cierpliwie Słuchającej z Rokitna.


-Teraz wy jej śpotrzebujecie, niech uratuje Janka

 Oni po prostu wiedzą, że modlitwa do Matki Boskiej w Rokitnie uratowała ich dziecko.



Modlił się nawet buddyjski Lama o zdrowie Jasia.

A w szpitalu, na prośbę mamy kolegi szermierza z Wrocławia, odwiedził Jasia Marcin Zieliński. Mieli okazję spokojnie sobie porozmawiać, pomodlili się razem a na końcu przybili piątkę.
Modlitwa towarzyszy dzieciom na oddziale onkologii w Centrum Zdrowia dziecka cały czas. Rodzice modlą się nieustannie. Rano i wieczorem widać jak koraliki różańca przesuwają się między palcami Mamy przy łóżku dziecka a kaplica szpitalna podczas Mszy Św. jest pełna rodziców, babć i dzieci z opaskami szpitalnymi na nadgarstku. Cała kaplica pełna jest obrazów z wizerunkami świętych. Ile łez widziały tutaj oczy Matki Boskiej, ile próśb i wołań o zmiłowanie, o wsparcie i podziękowań za uratowane życie.
Codziennieprzychodzi do szpitalnej sali wiecznie uśmiechnięty Ksiądz, przybija żółwika  i pyta:
– Co chłopaki chcecie przyjąć Jezusa?
Odpowiedź zawsze była twierdząca, nawet kiedy byli bardzo słabi i ledwo zdolni aby na łokciu podnieść głowę z poduszki.
Ksiądz mówił
– Nie patrzna Tatę,  chcesz przystąpić do Komunii?
-Chcę
– Tata jak chce, to musi sam przyjść do kaplicy. Do ciebie Jezus przychodzi na moich nogach.
Uśmiech, pytanie jak się dzisiaj czujesz,  w co grasz, żółwik, i znikał szeleszcząc sutanną w tym strasznym upale. Jak pszczółka, sala po sali tego wielkiego ogromnego gmaszyska, niosąc pociechę i nadzieję.
Modlitwa nie opuszczała nas także w podróży. Kiedy jechaliśmy do Zielonej Góry na przepustkę z Jasiem, nasz pociąg strasznie się spóźnił. Przyjechaliśmy dopiero o wpół do drugiej w nocy. Obok nas jechała siostra zakonna i zapytałem, czy możemy jej pomóc i podwieźć gdzieś w nocy. Mama po nas przyjechała  samochodem i siostra Maria ucieszyła się bardzo. Wracała z misji w Kaliningradzie umęczona podróżą  w ciężkim habicie.  Po drodze dowiedziała się wszystkiego. Powiedziała, że nie ma przypadku kiedy spotykają się ludzie wierzący i  że pomodli się o nas. Jej przyjaciel kapłan z Zielonej Góry, Paulin,  Ojciec Legan odprawił Mszę przed obrazem Najświętszej Marii Panny w Częstochowie. Oboje teraz są w tym strasznym upale na festiwalu Woodstock na Przystanku Jezus.
Nareszcie dom i wczoraj telefon od niezawodnej Ciotki Arlety:
– Chcecie przyjąć prezbitera Nikosa, żeby odprawił Mszę Św. u was w domu?
– Oczywiście
Stół zamienił się w ołtarz a nasz dom w Dom Boży. Przyszli nasi kochani sąsiedzi. Nie było wymówki i wszyscy poszli do spowiedzii. Nikos to wędrujący ksiądz spowiednik, który przeprowadził wspaniałą oczyszczającą spowiedź. Mocne, krzepiące słowo o tym, że każdego z nas Bóg kocha takimi jakimi jesteśmy, z naszymi wadami grzechami słabościami, i za każdym razem kiedy do niego skruszeni przychodzimy po przebaczenie, daje je nam, oczyszcza i daje siłę do życia.
I tak walczymy poruszając niebo i ziemię, wierzymy i mamy nadzieję. Widzimy, że największym lekarstwem jest miłość. Kiedy jest to choroba znika.


 ***

Today is a Sunday and our parents took Jasiu and grandma to Sanktuary of Holy Mary in Rokitno. They celebrated holy mass there and said it was beautiful. They even manage to do some sightseeing in the baroque basilica, which is really old and this year is celebrating its 350 years.  Todays post is very special. We want to thank everyone that think of Jasiu and pray for him. This post was written by our dad, Marek 🙂
“Pray as if everything depended on God, and act as if everything depended only on you.” Ignatius Loyola

Fighting for Jasius health we move the earth (and this is our blog about), and heaven, about what I would love to write here.

Suffering is like a bell that calls for prayer. It makes us stop and ask what happens next. Who can we turn to? We turn to the doctors and they do what they can, as much as they can. But there is also a moment when they say: I do not know what to do.  A colleague of mine who is a great doctor yelled at me:

 – You can’t lose hope. Medicine does not know everything and there is always a hope for a miracle. 

This was also what Mrs. Monika was doing, the doctor who was responsible for Jasiu at the Clinic in Warsaw.

We all prayed from the very beginning. Our life is full of heard prayers. When Jasiu was 4 years old, mom got a breast cancer. There were many very difficult moments. We prayed at the church of Saint Savior in Zielona Góra and we asked for her recovery. Jasiu liked to play next to the altar, where there are three depictions of Holy Mother, and he kneeled on his knees, all by himself, and said the sincerest prayer, straight from his child heart. He was heard, and mom fought back the cancer. Few years later we had another alert. Mom again was preparing for a serious operation. We prayed for her, and the surgeons got very surprised during operation, because they found, and mom was healthy again.
Therefore, when the news about Jasius diagnosis reached our friends, prayers to Heaven flew from many concerned hearts. Uncle, who is a captain of a ship, asked for a Mass in Barbados, because he was currently there. Jasius catechist was telling that when he was at the Chapel of the Lord’s Tomb in Jerusalem, and was leaving the Holy Sepulcher together with his wife, he asked her
 – Did you pray for Jasiu?
-Yes.
– Me too.
He brought him a rosary from an olive tree that Jasiu has with him all the now.
From friends, we got oil and prayer to Saint. Charbel that has healing powers.
My friend from Florida sent me a chaplet to Saint. Jude, who helped them during their own misfortune and all end well. All friends except for financial help and medical advices also support our faith and hope.
Masses for healing Jasiu were held in churches in Stary Kisielin, Chynów and in our parish of Saint Savior in Zielona Góra. Grandma attended a special healing Mass in the church of Saint Spirit in our city.
Jasius beloved godmother, Dominika, ordered a series of masses for his health.
My cousin, Cezary, who is a monk and studying in Papal Academia in Rome, held a prayer at the tomb of Jan Paul II, Jasius patron.  
When Jasiu was getting hemotherapy a known healer Marcin Zielinski was praying, and his prayers have helped people so often.
We also know that a little Luiza is praying every day for Jasiu with Wiktor, a colleague from the Jasius class, his cousins, friends and strangers, our family from all over Poland. Followers from social media aunt’s prayer circle from Krakow…
After returning from chemotherapy, our house was visited by teachers from the Jasius school – who prayed together with us and friends from protestant church. At that time, we were preparing for radiotherapy knowing, that the first days of treatment carry a potentially lethal threat. Our Aunt Arleta asked a priest from the parish in Drzonków to perform the anointing of the sick. He came to our house and during the Mass Jasiu accepted the sacrament. It was then when I asked everyone on social media for prayers. Jasiu went through this difficult moment with difficulty, but after that his condition started to improve.
In the meantime, I met our friends who gave me a present for Jasiu, their most valuable family relic, a beautiful copy of the image of the Mother of God Patiently Listening from the church in Rokitno.
-Now, you must let her save Jasiu.
 They just know that the prayer to the Virgin Mary from Rokitno saved their child.
Even the Buddhist Lama prayed for Jasius health.
 And in the hospital, at the request of parents of his fellow fencer from Wroclaw, Marcin Zieliński visited Jasiu. They had the opportunity to talk to each other, they prayed together and finally they high fived.
Prayer accompanies children in the oncology ward at the Clinic in Warsaw all the time.
Parents pray constantly. In the morning and in the evening, you can see how the rosary beads move between Mom’s fingers by the child’s bed. The hospital chapel during the Holy Mass is full of parents, grandmothers and children with hospital wristbands. The whole chapel is full of paintings with images of saints. How many tears did the eyes of the Holy Mother see here, how many requests and cries for mercy, for support, and thanks for the saved life.
Every day always smiling priest visits children, he hi fives them and asks: Do you guys want to accept Jesus? The answer was always a yes, even when they were very weak and could barely raise their head from the pillows. The priest says:  do not look at Dad, do you want Communion? I want. -If dad wants, he can come to the chapel by himself. Jesus comes to you on my feet.  He smiles – asks about how they feel today, what are they playing? Hi five… and he disappears.
Prayer did not leave us also during the trip home. One time on the way to Zielona Góra the train was very late. We arrived at half past two in the morning. The Nun sitting next to us in the and I asked if we could help her and give her a ride to somewhere at night, because mom came to pick us up with the car. Sister Maria was very happy. She was returning from the mission in Kaliningrad, very tired of the journey and in a heavy frock. She listened to Jasius story on the way. She said that there is no case when believers meet by accident and she will pray for Jasiu. Her friend, a priest from the Order of Saint Paul the First Hermit, Father Legan celebrated the Mass in front of the painting of the Blessed Virgin Mary in Częstochowa.
Finally, we are at home. Just yesterday we got a phone call from an Aunt Arleta
-Do you want to presbyter Nikos to celebrate a Holy Mass at your home?
-Of course
The dining table turned into an altar and our house in the House of God. Our beloved neighbors came and participated with us.  There was no excuse everyone had to confess. Nikos is a wandering confessor priest. He performed a wonderful cleansing confession and gave us a strong, comforting word, that God loves each one of us as we are with our faults, sins, weaknesses, and that every time when we are begging him for forgiveness, he gives it to us together with strength to live.
And so, we fight by moving earth and heaven. We believe, and we hope. We see that love is the greatest medicine. When it is there, the disease disappears.

Tags: No tags

Comments are closed.