Babblarna w Warszawie i weekend z shiba- inu czyli radioterapia na półmetku! /Babblarna in Warsaw and weekend full of shiba-inu: Halfway through radiotherapy!

W zeszły piątek Jasiu zakończył trzeci tydzień radioterapii. To oznacza, że jesteśmy już na półmetku! Hurraaa! Jasiek z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, objawy choroby powoli ustępują. Cieszymy się bardzo, ale zdajemy sobie sprawę że przed nami jeszcze bardzo długa droga. Spędzamy z Jaśkiem każdą wolną chwilę i cieszymy się jego dobrym stanem. Tym, że z nami żartuje, śmieje się, kłóci, skacze (tak, naprawdę!). Wiele dzieci na oddziale na którym leży Jaś nie ma tyle szczęścia, co bardzo nas smuci. Jasiek na początku terapii stracił na wadze 3 kg. A ostatnio przytył 0,5 kg z czego bardzo się cieszymy, ponieważ z apetytem nadal jest trochę kiepsko. Staramy mu się gotować to, na co ma ochotę, ale nawet gdy jedzenie już czeka na niego na talerzu, potrafi być dość kapryśny.  Do tego jednym ze skutków ubocznych radioterapii jest bardzo wyczulony węch, więc Jasiu jest bardzo wrażliwy na zapachy. Mówi, ze maska do naświetlań ma zapach spalonego makaronu i dlatego musimy mu psikać perfumami pod nosem, żeby trochę ten zapach zamaskować 😀 Szczerze mu współczuje, bo przypomina mi się 5 pierwszych miesięcy mojej ciąży.
Dzieci czekające na naświrtlania już od 14 lat zabawiane są przez sztukmistrza potrafiącego wyczarować z balonów prawdziwe cuda!

Ja natomiast cały zeszły tydzień planowałam mój przyjazd do Warszawy. Nie widziałam Jasia od miesiąca i już nie mogłam się doczekać, żeby go wreszcie przytulić. Gdy się ostatnio żegnaliśmy, Jasiek był tak słaby po chemioterapii, że nie mógł się nawet podnieść z kanapy. W Warszawie byłam już w piątek wieczorem, ale Jasiu już dawno był w szpitalu i mogliśmy się zobaczyć dopiero w sobotę. Ponieważ do Natalii akurat przyjechała rodzina jej męża i dom był pełen ludzi, ja i Vilde (mój synek) zatrzymaliśmy się na weekend u Michała. W sobotę rano przyjechał po mnie Jasiek z Natalią. Nie mogłam się na niego napatrzeć, ponieważ naprawdę świetnie się czuł i jeszcze lepiej wyglądał (bardzo przystojny !). Cały weekend spędziliśmy razem. W sobotę po południu wybraliśmy się na spacer po Kobyłce, tam gdzie mieszka Natalia, i traf chciał, że akurat kilka domków od niej mieszka pani, która hoduje wymarzone psy Jaśka- rasę shiba inu (pieseł z urodzinowego tortu Jasia). Pani była tak miła, że wyszła do nas z pieskami, żebyśmy mogli się z nimi zapoznać i przez godzinę nam o nich opowiadała 🙂 Jasiek był wniebowzięty. Do tego okazało się, że w niedzielę odbywa się wystawa psów koło Warszawy i od razu wiedzieliśmy jaki jest nasz plan na następny ☺ Na wystawie było masę psów, Jasiu chyba wygłaskał każdą napotkaną shibę  i Akitę (taka wielgachna shiba). Widok tylu wesołych psów wprawił każdego w super nastrój i przez cała drogę powrotną o nich rozmawialiśmy. Jasiek marzy o tym psie i obiecaliśmy mu że jak tylko dojdzie do siebie, to takiego dostanie. Od hodowców wiemy, że najlepiej brać takie małe szczeniaki i że potrzeba bardzo dużo czasu poświęcić na wychowanie takiego małego psa, ponieważ shiby bywają, zaborcze i zazdrosne, ale też bardzo przywiązują się do swojego właściciela. Udało nam się też zdobyć namiary na paru hodowców, u których w bliskim czasie mogą pojawić się szczeniaki.

Reszta weekendu upłynęła Jaśkowi na oglądaniu meczy. W poniedziałek Jasiek zaczął czwarty tydzień terapii. Na początek niemała niespodzianka, bo Jaśka wyniki krwi poprawiły się na tyle, że Pani doktor, która go prowadzi przenosi Jasia z mamą na oddział dzienny na onkologii. Oznacza to, że nie będą musieli codziennie czekać na przepustkę, ale wychodzić ze szpitala kiedy będą mieć taką ochotę. Na swój tydzień w Warszawie zaplanowałam trochę wycieczek dla Jasia, ale pogoda nam trochę pokrzyżowała plany. Jest tutaj taki upał, że przebywanie na dworze jest dość niebezpieczne. Zarówno Jasiek jak i mój mały brzdąc nie powinni przebywać na słońcu gdy jest tak gorąco. Popołudnia spędzamy więc na graniu na konsoli (ostatnio Jasiek grał w God of War) i oglądaniu szwedzkich bajek dla niemowlaków Babblarna (jakoś muszę dzielić uwagę między moich dwóch chłopaków).



 A także na robieniu pizzy, tacosów i pysznych koktajli truskawkowych 😀 Natomiast na środę zaplanowalismy wycieczkę do pałacu w Wilanowie, moim dawnym miejscu pracy. Wilanów otacza przepiękny stary park, który daje nie tylko cień, ale też jest świetną areną do kolekcjonowania pokemonów w Pokemon Go.



***
Last Friday Jasiu finished the third week of radiotherapy. This means that we are half way through! Hurraaaay! Jasiu is feeling better with every day and the symptoms of his sickness are slowly wearing off. We are very happy, but we are aware that this is only the beginning of the long journey we have upon us. We cherish every moment we spend with Jasiu right now and we are happy he feels well. We are happy when he smiles, laughs argues with us and jumps (yes, jumps). A lot of children that are at the oncology ward together with him , doesn’t have so much luck. At the beginning of radiotherapy Jasiu lost 3 kg, but lately he gain 0,5 kg which makes us very happy, because he doesnt have so much apetite right now. We are trying to cook him whatever he feels like to eat, but sometimes even when the food is ready and waiting for him, he changes his mind and doesnt want to eat. upon that one of the side effects of radiotherapy is very sensitive smell which makes things even worse. He says that his mask for radiotherapy smeels ike burned pasta and this is why my mom has to spray some of his perfumes over it to mask this bad smell a little bit. I truly feel bad for him because i automatically think about those first 5 months of my pregnancy last year.
The whole last week I was planning my trip to Warsaw. I haven’t seen Jasiu for the past month and i couldn’t wait to finally hug him and see for myself how he is. Last time I saw him he wa so weak after chemotherapy that he wasn’t able to get up from the sofa to say good bye to me.
I came in Warsaw on friday evening, but Jasiu was already at the hospital and I could meet him the next day. Because Natalias house was full of her husbands family, me and my son Vilde stayed at Michals apartment for the weekend. On saturday morning Jaisu and Natalia came to get us. To be honest I couldn’t stop looking at Jasiu beacause he really felt great and looked even better (so handsome!).We spend the whole weekend together 🙂 Saturday afternoon we went for a walk and it turned out that very close to Natalias house there is shiba-inu- dogs kennel (doge from Jasius birthday cake). The owner was so nice that she came out with her dogs to greet us and for an hour we were listening to her talking about her dogs :D. We also got an information that the following day there is a dog exhibition near Warsaw and that here will be a lot of shiba-inu dogs. S we already knew what is the plan for the next day. The place was full of diffrent dog-breeds, and Jasiu gace pets to probably every shiba-inu and akita ( giant version of shiba-inu) at the exhibition. Everone was got so happy to see so many happy dogs and we talked about he all the way home. SInce Jasiu is dreaming about one of those dogs, we promised him that as soon as he will feel better he will get one. From the breeders we got to know that the best for a dog is to adopt a very little puppy because it takes a lot of time and patience to raise such dog, because they tend to be very jealous and stubborn. Actually we even got an information about breeders that might get puppies pretty soon. The rest of the weekend Jasiu and the others were watching football games.
On monday Jasiu began the 4th week of raiotherapy. And he made us all quite a surpsrise. His blood results improved so from the next week he and mom will be allowed to get out of hospital and come back whenever they feel like without asking a doctor every time.
For my week in Warsaw i planned a few excursions with Jasiu, but unfortuately the weather crossed all our plans. It is so hot here in Warsaw that its dangerous to go out, especially for Jasiu ( his skin is very sensitive now) and my little baby boy. So the afternoons we spend on the sofa playng games (ight now God of War) and watching swedish cartoons for babies, Babblarna (somehow I have to devide my focus on both of my boys :D). But also we are making home made pizzas, tacos and delicious smoothies 🙂
But on wednesday we went to WIlanow Palace museum- the place i worked before I moved to Sweden. Wilanow palace is surrounded by amazingly beautiful old park, that gives one not only shadow ( which is very precious in this heat right now) but also is a great arena to collect pokemons in Pokemon Go!
Tags: No tags

Comments are closed.